Na chorobę Leśniowskiego-Crohna choruję prawdopodobnie od dziecka, ale diagnozę usłyszałam dopiero w wieku 18 lat. Sterydy, immunosupresja, biologia – przeszłam już różne metody leczenia. Raz było lepiej, raz gorzej.
Po dziesięciu latach nastąpił wstrząs i kolejne rzeczy posypały się, jedna po drugiej: perforacja jelit, zapalenie otrzewnej, sepsa, ratowanie życia, ileostomia, kolostomia, ropnie, MRSA, przetoki skórne, przetoki do organów wewnętrznych, długie miesiące spędzone w szpitalu, kilkanaście zabiegów chirurgicznych, większość z resekcją jelit. Pomimo tego wszystkiego walczyłam cały czas. Niestety, był to nierówny pojedynek. Na każdym mały kroczek do przodu odpowiedzią były trzy kroki w tył. I tak przez sześć długich lat.
Kiedy zaproponowano mi żywienie pozajelitowe wiedziałam, że może być tylko lepiej, ale nie spodziewałam się, że aż tak dobrze!! W ciągu kilku miesięcy mój organizm osiągnął formę, w jakiej nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek była. Nadal jestem chora, ale dzięki workom żywieniowym pracuję, podróżuję, spotykam się z przyjaciółmi, działam społecznie, jeżdżę na rowerze, ćwiczę, wędruję po górach… ŻYJĘ!
A mój APETYT NA ŻYCIE stale rośnie!